Przejdź do głównej zawartości

Слава Україні!

 


 

„[…] Polska i polskość odchodzi. Odchodzi dobrowolnie, samobójstwem niszczy dzieło ofensywy Batorego i Władysława IV-ego” „Hasła […]narodu polskiego z XIX wieku tkwią w naszym społeczeństwie. Hasłami tymi są solidarność z zasadą nacjonalistyczną i z zasadą demokracji. I dzisiaj te hasła są dwoma psychicznymi hamulcami zwężającymi nasze ambicje państwowotwórcze, pogłębiają one wewnątrz państwa to, cośmy nazwali uczuciem defetyzmu w Polsce”. – Cat.

 

 

Mackiewiczowski strzał w dziesiątkę. Czyż nie? Zapomnijmy o Palatinatus Russiae, pal licho Łuck, Lwów, Tarnopol i Stanisławów. Zapomnijmy o ciężkiej pracy naszych przodków. O naszej ziemi. Któż to Rusin? Teraz mamy Ukraińca! Kogo obchodzi to, że na naszych oczach, ukranizacja Zachodu w pogardzie wobec Rosji (którą powinniśmy przecież nienawidzić z zasady) posuwa się w piorunowym tempie. Nie wspominając już o ukranizacji-banderyzacji Polski w szczególności.

Tak, uchodźcom trzeba pomóc. Chociaż, nie okłamujmy się, większość z nich nie pochodzi z terenów objętych działaniami militarnymi i wyjechało w poszukiwaniu lepszego życia poza Ukrainą. Ale czy nasza pomoc dla nich powinna posuwać się do aż tak absurdalnych środków? Socjalnie korzystniejszych dla przybywających, niż dla samych Polaków?

Myślozbrodnia

Pro ukraiński szał zaślepił wszystkich. Ale spójrzmy, jeśli jesteśmy jeszcze w stanie, prawdzie w oczy. Bez emocji. Sytuacja, w której się znajdujemy jest konsekwencją braku realnego podejścia do niej. Z góry zaznaczam, że nie chodzi o prorosyjskie sympatie. Chodzi o trzeźwość umysłu. Rosja nigdy nie będzie przegraną stroną tego konfliktu. Nigdy nie mogła nią być. I nie będzie. NATO zaś, nigdy nie miało zamiaru militarnego wzięcia udziału w całej aferze. Dlatego, zamiast przesyłania funduszy i dozbrajania cywili w przegranej walce, należało od początku rozmawiać z Moskwą. Przekonać Kijów do zaprzestania bombardowań Donbasu i kapitulacji. Trzeba było ewakuować prezydenta Zełenskiego wraz z jego (nielegalnie) sprawującą rządy pomarańczową świtą i oszczędzić Bogu ducha winnych ludzi. W zamian, mamy do czynienia z emocjonalnie rozbujaną histerią wywołaną nieustającą propagandą dezinformacji. Fałszywych doniesień i napędzania strachu. Dla świeżego przykładu, w miniony czwartek (17.03.2022), Kremlin wzywał Waszyngton do zaprzestania rozpowszechniania fałszywych informacji i zaangażowania się w obiektywne relacjonowanie wydarzeń na Ukrainie (jak poinformowała ambasada Rosji w Stanach Zjednoczonych na swoim kanale Telegram. „Zwracamy uwagę na trwającą w amerykańskich mediach kampanię dezinformacyjną na temat tego, co dzieje się na Ukrainie. Innym przykładem jest krążąca w lokalnej prasie fałszywa informacja o rzekomym zaangażowaniu rosyjskich sił zbrojnych w zamach na Teatr Dramatyczny w Mariupolu… Apelujemy, abyście przestali kłamać i angażowali się w obiektywne relacjonowanie wydarzeń na Ukrainie”).

Nie mylił się również w swoim oświadczeniu arcybiskup Carlo Maria Viganò (tak straszliwie i jednomyślnie zaatakowany z prawa i lewa za swoje odmienne od mainstreamu poglądy), kiedy napisał, że, „kryzys rosyjsko-ukraiński nie wybuchł nagle miesiąc temu, ale był przygotowywany i pielęgnowany od dłuższego czasu, z pewnością od czasu białego zamachu stanu dokonanego w 2014 r. przez amerykańskie deep state według klucza antyrosyjskiego. Świadczy o tym oprócz innych niezaprzeczalnych faktów, szkolenie przez CIA Batalionu Azowskiego do zabijania Rosjan (…) Kolorowa rewolucja Euro majdanu i powołanie proatlantyckiego rządu złożonego z homines novi wyszkolonych przez elity Davos i Sorosa miała przygotować grunt pod podporządkowanie Ukrainy blokowi atlantyckiemu, wyrywając ją spod wpływu Federacji Rosyjskiej”. Sam Soros już w 2015 r. deklarował, że Ukraina broni Unię Europejską przed agresją (sic!) Rosji. Na łamach austriackiego dziennika „Der Standard” dodał, że dobrze sterowany rozwój Ukrainy osłabi działania prezydenta Rosji Władimira Putina. Wyraził również gotowość zainwestowania miliarda dolarów w jej rozwój. Wygląda na to, że Soros i spółka przeliczyli swoje siły. Że „wolno-światowa” kosa trafiła na rosyjski kamień.

Debanderyzacja?

Pójdźmy dalej. Mały zastrzyk faktów nigdy nikogo nie skrzywdził. Od początku operacji militarnej Rosji na ziemiach u kresów (tak polskich, jak i rosyjskich), zachodnie media, analitycy i historycy jednogłośnie ogłosili putinowski termin „denazyfikacja Ukrainy” jako bezpodstawny. Wyssany z palca. Popularnym stało się wśród nich także papugowanie hasła „Chwała Ukrainie!”, tak jakby nie byli świadomi jego związku ze Stepanem Banderą. To przecież hasło Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Teraz – i trzeba to stale podkreślać – ów okrzyk jest oficjalnym hasłem ukraińskich sił zbrojnych. Być może ludzie Zachodu nie mają pojęcia o jego korzeniach. Ale kto oprócz nas, jest w najlepszej pozycji uświadamiania naszych sojuszników o nich?

Powszechną narracją wielu zachodnich publikacji na ten „niedelikatny” temat jest twierdzenie, że neonaziści na Ukrainie to tylko niewielka część jej społeczeństwa. Podobno nie więcej, niż dwa procent, jak twierdzą eksperci z Centrum Europejskiej Analizy Politycznej, którym tym samym marzy się „kontrolowany upadek Rosji”. Czy wszyscy zapomnieli już o pułku „Azow”? Który jest oficjalną jednostką Gwardii Narodowej Ukrainy, która to z kolei wchodzi w skład struktury tamtejszego MSW. I tak bohatersko broni Mariupola? A stylizowana swastyka, znana na świecie pod nazwą „wilczego haka” (Wolfsangel) i zakazana w wielu krajach europejskich jako symbol neonazistowski, to jej oficjalny symbol?

Proces nazyfikacji Ukrainy, który można nazwać banderyzacją, rozpoczął się jeszcze przed ogłoszeniem przez Ukrainę niepodległości. Pierwsze ulice Bandery pojawiły się w niektórych zachodnio-ukraińskich miastach przed oficjalnym upadkiem ZSRS. A jedną z najstarszych działających partii na Ukrainie jest „Swoboda”, która początkowo miała nazywać się narodowosocjalistyczną, ale ze względu na zbyt wyraźną afiliację z NSDAP istniała groźba odmowy jej rejestracji. Jej główny ideolog, Jurij Mikhalcziszin, przyznał, że od 16 roku życia jego przewodnikiem ideowym był tekst „Mein Kampf”, pióra Adolfa Hitlera. Po pozornie demokratycznym i prounijnym Majdanie, Michałczyszyn został oficjalnie zatrudniony przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy. Ukraińscy naziści nigdy nie ukrywali swoich celów i zadań. Co więcej, mówili o nich na długo przed wydarzeniami z 2014 roku, więc nie można ich szowinizmu przypisać „wydarzeniom na Krymie”, którymi niektórzy eksperci próbują niezdarnie usprawiedliwić, czy chociażby wyjaśnić ludobójstwo na Rosjanach w Donbasie. Nieuszczypliwie pytam, ilu z dobrodusznych wspomagało przerażonych i wyczerpanych mieszkańców Donbasu, którzy przez osiem lat znajdowali się pod okupacją ukraińskich „wojowników światła”? Być może dziwnym trafem ich los nie był i nie jest pokazywany w żadnym zachodnim kanale telewizyjnym. Przypuszczalnie, po zakończeniu operacji w Donbasie i nieuniknionym zwycięstwie Rosji, rozpocznie się trudny proces ekshumacji i identyfikacji ciał w masowych grobach w miejscach, gdzie przez osiem lat „wojowały” Azow i Prawy Sektor. Jaka będzie wtedy reakcja Zachodu? Czy odwrócimy się od dowodów okrucieństw ukraińskich nazistów na Rosjanach. Czy z Wołyniem było inaczej? Nie wiem, pytam.

Dobrze, niech będę ruską (sic!) onucą, ale uważam, że banderyzacja Ukrainy to fakt. Banderyzacja, która osiągnęła kolosalne rozmiary na wszystkich poziomach – od podręczników szkolnych po wojskowe regulaminy. Ideologię i symbole państwowe. Propagują ją media i ukraińscy politycy. W związku z tym debanderyzacja, czy jak woli p. Putin – denazyfikacja tego państwa była palącym problemem. Jest nim już od półtorej dekady, kiedy na szczeblu prezydenckim zaczęto wydawać dekrety o gloryfikacji przywódców kolaborujących z Niemcami w okresie II WŚ. Po zamachu stanu w 2014 roku procesy te nie tylko przyspieszyły, ale lawinowały. Ramię w ramię z rusofobią. W pomarańczowej mgle, hasła „Moskale na noże!” stały się powszechnymi podczas ulicznych manifestacji. Ale tych bezprecedensowych wezwań do ludobójstwa na tle etnicznym, społeczność zachodnia starała się nie zauważać, mimo że przedstawiciele rosyjscy cytowali je z demokratycznych ambon ONZ. Czy w świetle powyższych przykładów możemy nadal mówić o putinowskiej propagandzie?

A co z nami, Lachami?

Wracając do perspektywy stricte polskiej. Czy ogłoszenie przez deputowanych lwowskiej rady obwodowej roku 2022 rokiem UPA w związku z mijącą 80. rocznicą jej utworzenia. Jak również ze względu na jej „istotny wkład w ukraiński wyzwoleńczo-rewolucyjny ruch doby II wojny światowej (sic!)” nie przekonuje nikogo? Czy aż tak zgłupieliśmy? Parafrazując klasyka, wychodzi na to, że wojna (również nie nasza) dla Polaków, to instytucja bardzo zbliżona do pojęcia pojedynku. Stąd nie ma u nas pojęcia przydatności lub szkodliwości wojny, u nas wstydem jest bać się wojny, tak jak człowiek honoru wstydzi się bać pojedynku. U nas nie wolno się zastanawiać, czy daną wojnę się wygra, czy przegra, czy będzie ona dla państwa korzyścią czy samobójstwem. U nas się powiada: są okoliczności, które zmuszają nas do wojny i na tym koniec. Tacy byliśmy i za konfederatów i Kościuszki. Pod Somosierrą, w listopadzie i styczniu. I za Józefa Becka i w Warszawie 1944 roku. I doprawdy teraz nie wiem, czy mam za to stanowisko, jako w praktyce prowadzące do narodowego samobójstwa, swój naród potępiać, czy też z tytułu własnego, swego, polskiego pochodzenia i własnych pojedynków apoteozować?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Silne państwo narodowe jako fundament odbudowy Monarchia Universalis

    Z zasady konserwatyści nigdy nie byli największymi sympatkami państwa narodowego. W rzeczywistości, zawsze mieli oni zastrzeżenia, jeśli chodzi o zamysł – a zwłaszcza praktykę – prawdziwej i pełnej suwerenności narodowej. Konserwatyzm bazuje raczej na promowaniu ludzkiego rozkwitu w wielu zlokalizowanych formach, opartych na społecznej naturze człowieka. Konserwatysta świadomy jest tego, że człowiek kształtuje się w społecznościach rodzinnych, kościelnych i lokalnych. Zatem konserwatyści zawsze obawiali się nieograniczonej siły scentralizowanego aparatu rządowego uniemożliwiającego rekonfigurację relacji międzyludzkich.    Historycznie, zachowawcy byli powiązani z różnymi ruchami i stanowiskami politycznymi, które były postrzegane jako podważające ideę narodową, przywiązani do lojalności zarówno bardziej lokalnych, jak i bardziej uniwersalnych. Ścisłe powiązanie między jakimkolwiek prawdziwym konserwatyzmem a samorządem lokalnym było od wielu dziesięcioleci źród

Troszeczkę o Habsburgach naszych…..

    Siódmego kwietnia (2022) minęła 89 rocznica śmierci Karola Stefana Habsburga-Lotaryńskiego. Arcyksiążę Karol, syn Karola Ferdynanda i Elżbiety Franciszki, przyszedł na świat 5 września 1860 roku w Żidlochowicach na Morawach. W 1879 roku, otrzymawszy stopień Seefähnricha (podporucznik marynarki), wstąpił do Cesarsko-Królewskiej Marynarki Wojennej, o po odniesieniu szeregu służbowych sukcesów został mianowany Admirałem Wielkim w stanie spoczynku (1911). Dziedzicząc w roku 1895 Żywiec, Karol zapoczątkował żywiecką linię Habsburgów. Dobra żywieckie zawdzięczają swoją świetność zarówno jemu, jak też arcyksiężnej Teresie, to oni zainicjowali m. in. powstanie oranżerii i rozbudowę pałacu (w tym dodanie sali bilardowej, kręgielni i powiększenie kaplicy pałacowej). Najważniejszym jednak jest przywiązanie książęcej pary do ziemi i kultury polskiej. Oprócz języków niemieckiego, włoskiego, węgierskiego, hiszpańskiego, słoweńskiego i angielskiego rodzina arcy

Tylko podstawy!

Konserwatysta uważa, że ​​Prawda, Dobro i Piękno są ze sobą powiązane i że wszystkie rzeczy są mierzone względem tych trzech transcendentałów.   Konserwatysta wspiera porządek społeczny i rozwój istot ludzkich, które żyją we wzajemnych relacjach. Relacjach   między umarłymi, żywymi i nienarodzonymi. Konserwatyzm jest zakorzeniony w uznaniu, że Bóg jest naszym Stwórcą i że nieśmiertelna dusza ludzka wędruje przez sferę doczesności ku jej wiecznemu transcendentnemu spełnieniu. Wszyscy jesteśmy wadliwymi ludźmi potrzebującymi odkupienia, zdolnymi zarówno do wielkiego zła, jak i wielkiego dobra. Ponieważ człowiek jest z natury omylny, konserwatysta dąży do ograniczenia szkód, jakie może on wyrządzić poprzez nadużycie władzy, opowiadając się za jej ograniczeniem i rozdrobnieniem. Decentralizacją. Popierając lojalności lokalne. Rządy małomiasteczkowe, autonomie lokalne i wielowarstwowe suwerenności. Naturalne prawa ojca rodziny na skali mikro i uniwersalnego Rzymskiego – Katolicyzm